Kampania na rzecz wcześniejszego macierzyństwa. To nie do ciebie Młynarska! Po prostu się odchrzań!
W poprzednim wpisie powiedziałem, że niejaka Młynarska nie jest warta szerszego omawiania, ale oto znalazłem, na stronie onetu, jej blog, który choć beznadziejny, jednak wyraźnie jest promowany przez onet. Trudno się dziwić, w końcu właścicielem onetu jest koncern Axel Springer, a więc nie jest to portal polski i wyraźnie zależy im na wykorzystaniu każdej okazji do wyśmiania, oplucia obsrania jakichś wartości, tradycji... Dziś znów pojawił się artykuł "internauci śmieją się z kampanii na rzecz wcześniejszego macierzyństwa". Oczywiście jest to bzdura, po prostu dziennikarze onetu spreparowali kilka memów i od razu stwierdzili, że "internauci się śmieją". Cóż, kiedyś szkopy starali się nas wyeliminować za pomocą obozów koncentracyjnych, cyklonu B i komór gazowych. Dziś starają się dokończyć robotę, wciskając nam, że nie powinniśmy się rozmnażać, bo to niepostępowe. Co ciekawe, w ich własnych krajach raczej zachęca się do rodzenia dzieci. Najgorsze jednak jest to, że w naszym kraju, zawsze znajdzie się jakaś k...., której albo zapłacą, albo jest tak tępa, że popiera te działania bezinteresownie.
Nie mogłem się nie odnieść do tego bloga, bo Młynarska wypowiada się w imieniu wszystkich kobiet, a ponieważ najzwyczajniej bredzi, więc być może należałoby je przed nią ostrzec. Czy w niebezpiecznym i nieznanym terenie, dałybyście się poprowadzić przewodnikowi, o którym wiecie, że nie ma pojęcia o przewodzeniu a w tym miejscu jest pierwszy raz w życiu? No pewnie że nie. Dlatego proponuję, żebyście nie słuchały tej idiotki. Ona Was poprowadzi do zguby. Nie to, żeby specjalnie. Po prostu z głupoty...
Na poszczególne części artykułu Młynarskiej (kursywą) odpisuję na bieżąco:
Twórców kampanii „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” interesują Polki ambitne. Wykształcone suki z wielkich miast. Dlaczego one? Po co właściwie wydawać grubą kasę na poruszanie sumieniem tak nikłej grupy osób? Jest tylko jeden powód: ambitne i wykształcone, bogate kobiety to grupa, do której NIE STOSUJE SIĘ POLSKIE PRAWO napisane pod dyktando Kościoła. Sól w oku środowisk katolickich. One nie muszą się martwić tym, że antykoncepcja nie jest refundowana, a aborcja na żądanie niedostępna. Mają dość pieniędzy zarówno na jedno jak i na drugie. A że są wykształcone i oblatane w świecie, nie kupują też głodnych kawałków o szkodliwości antykoncepcji dla zdrowia.
Ja to widzę nieco inaczej i choćby Młynarska się zesrała, to fakty są inne. Po pierwsze, ambitne i wykształcone kobiety nie są solą w niczyim oku, ponieważ nikogo nie obchodzi, co one zrobią ze swoim życiem. Oczywiście Młynarska wie najlepiej, do kogo jest skierowana kampania, ale jest w błędzie. Powinna chyba się pogodzić z tym, że jedynymi popaprańcami (już pisałem o tym), którzy słuchają tych bzdetów, są podobne niedoj..... suki (cytat Młynarskiej), ewentualnie osoby rekrutujące się ze środowisk pedalsko, lesbijsko zoofilskich. No i Grodzka. Ani twórców tej kampanii, ani "środowisk katolickich", ani zdecydowanej większości społeczeństwa nie interesuje, co mają do powiedzenia w tej sprawie Młynarska i jej "friends". A tak przy okazji, ponieważ one są "wykształcone i oblatane w świecie", są również odporne na wszelką wiedzę, jak beton. Dlatego uważają, że antykoncepcja nie jest szkodliwa dla zdrowia. Owszem. Podobnie jak palenie, żarcie z McDonalda, dragi, mikrofalówki i preparaty na odchudzanie. To wszystko są tylko głodne kawałki.
Ale o co chodzi?
Rozumiem, że ta kampania kierowana jest do półtora procentowego odsetka kobiet, które pracują na wysokich stanowiskach: managerek, lekarek, inżynierek i innych wysoko wykwalifikowanych profesjonalistek, którym zachciewa się wygód i kariery, kosztem spełnienia swego kobiecego (chociaż chciałoby się powiedzieć psiego) obowiązku - przekazania życia.
Gówno rozumiesz. Ja nie wiem, skąd to przekonanie, że cały świat kręci się wokół tych, jak to sama określasz, półtora procentowego odsetka,"wykształconych suk z wielkich miast"? I niestety, bardzo mi przykro, ale nazywanie pani inżynier "inżynierką" jest po prostu śmieszne. Ja wiem, że teraz wszyscy chcą być poprawni i liżąc d... środowiskom feministycznym, mówią "pani psycholożka", zamiast pani psycholog, ale niestety jest to niezupełnie po polsku i brzmi niewymownie głupio. Wracając do kampanii, nikt wam nie mówi wy tępe głupie babska, że "przekazanie życia" jest waszym obowiązkiem, ani tym bardziej "psim obowiązkiem". Jeśli zachciewa się wam kariery i wygód, a nie dzieci, to wasza sprawa! Tylko jak później taka "profesjonalistka" rzeczywiście będzie siedziała sama w pustym domu, to poczuje się oszukana. Oszukana przez system, w którym dominuje wyścig szczurów i nie ma czasu na rodzinę. Oszukana przez jakąś "niedoj..... sukę", która wmawiała jej kiedyś, że rodzenie dzieci to zło. Młynarska oczywiście nie zdaje sobie sprawy z odpowiedzialności, którą ponosi, tak jak feministki nie zdają sobie sprawy, że kobiety wcale nie chcą, żeby jakieś głupie nawiedzone fanatyczki walczyły o ich "równe prawa". Te, które chcą, to jest rzeczywiście jakiś symboliczny promil tępych głupich p..zd, które chodzą na manify i wypisują entuzjastyczne komentarze na blogu Młynarskiej.
Ten pusty dom z metalu i szkła! Pusta macica i pusty wzrok! Po co ci babo specjalizacja? Paryż i Tokio też psu na budę! Jeśli nie urodzisz, szczęścia nie zaznasz! Zobaczysz babo! Będziesz snuć się smętnie po pokoju i gadać do siebie, wyliczając swoje durne, żałosne, żenujące, tzw. „osiągnięcia”! Zdaje się krzyczeć przekaz kampanii.
No bo czyż te "osiągnięcia" nie są w istocie żałosne? Co z tego wam przyjdzie, że byłyście w tym Paryżu, Tokio i że macie jakąś tam specjalizację? Miarą osiągnięć życiowych, wbrew temu co sądzi Młynarska, nie są same "osiągnięcia", ale to, co się ma dzięki nim. Jeśli pojedziecie do Paryża i poza wydaniem fortuny na jakieś parę szmat z metką znanej firmy i ewentualnie niezobowiązującym daniem d... na jakimś "party", nie zrobicie niczego więcej, to co właściwie będziecie z tego miały? No Młynarska zawsze będzie się mogła pochwalić na fejsie, albo na swoim blogu, ale wy? Co wam zostanie z tego Paryża po latach? A specjalizację, vel karierę, robi się nie po to, żeby ją mieć, ale po to, żeby dzięki niej coś mieć. Na przykład dom, albo zabezpieczenie przyszłości. Tylko jeszcze pytanie, po co? Dla kogo? Dla siebie? Eee, szybko wam się znudzi. Zresztą Exupéry powiedział, że wszystko co mamy ma sens tylko wtedy, gdy mamy się tym z kim podzielić. No ale cóż taka Młynarska może o tym wiedzieć. Ona potrafi tylko robić "manify" i ubliżać ludziom, a w szczególności Wam kobietom.
Tymczasem w supermarketach całej Polski, na kasie siedzą kobiety, które, owszem, chętnie zrobiłyby jakąś specjalizację, ale niestety tak się składa, że każda z nich już zdążyła być mamą. Wpadka, brak wiedzy o tym jak się zabezpieczać, a jeśli nawet - brak kasy na tę cholerną pigułkę. One też ryczą i gadają do siebie, kiedy po wypłacie zostaje im w kieszeni tyle, że może nie zdechną, ale życiem też nie za bardzo można to nazwać. One by chętnie zobaczyły Paryż, nie mówiąc już o mieście Tokio, ale, chwilowo, nie mają na bilet PKS, żeby z dzieciakiem pojechać do lekarza w Wołominie.
Tak. I szlag je trafia, jak widzą takie k.... celebrytki, które nie reprezentują sobą nic, są tępe i nie potrafią sklecić dwóch zdań po polsku, a pomimo to mają wszystko. Reklamują kocyki, piszą książki o tym, jak być "sexy mamą", przepychają się na imprezach do "ścianki", jeżdżą po całym świecie, zakupy robią w Paryżu i w ogóle srają pieniędzmi. A najbardziej żałosne jest to, że wywijając torebką za dwadzieścia tysięcy i wykrzywiając te swoje napompowane botoxem usta, mówią tym kobietom, jak żyć! Chcą decydować za nie o rodzeniu i wychowaniu dzieci! Wypowiadają się w ich imieniu! Oczywiście Młynarska i jej koleżanki nie mają pojęcia o tym wszystkim. O kobietach z supermarketu słyszały gdzieś w telewizji, albo przeczytały w gazecie. Żyją w zupełnie odizolowanym od rzeczywistości świecie, w którym czas jest wypełniony wywiadami, lanczami, reklamami, zakupami w Paryżu i organizowaniem manif. O życiu i potrzebach kobiet nie mają najmniejszego pojęcia. Czy myślicie, że te wszystkie "entuzjastyczne komentarze" na fejsie, które utrzymują Młynarską w błogim przekonaniu o swojej racji, piszą kobiety pracujące w supermarketach? Wychowujące dzieci i zarabiające po 1200zł na miesiąc? Nie sądzę. One po prostu nie mają czasu na takie bzdety i tylko czasem powarkują z wściekłości, gdy widzą jakąś kolejną celebrytkę, która żyje jak królowa tylko dlatego, że pokazała cycki, dała komuś d..., albo jest żoną swojego męża, jak na przykład niejaka Weronika P.
Więc proszę, niech Młynarska nie wypowiada się na temat kobiet, ani w ich imieniu, bo to je obraża.
Natomiast alimenciarze, którzy te dzieci spłodzili są dla Państwa Polskiego zupełnie nieuchwytni. W Polsce ściągalność alimentów jest najniższa w całej UE. One by chętnie wyremontowały jakiś dom, serio, ale na razie cieszą się, że mogą kątem mieszkać ze starymi. Rodzice mają emerytury, więc jakoś się wiąże ten koniec z końcem. One ich mieć nie będą. Jak pomogą swoim dzieciom w przyszłości? Nijak.
W świecie, który istnieje w chorej wyobraźni Młynarskiej, oczywiście wszystkie dzieci są wychowywane przez samotne matki mieszkające kątem u starych i wszystkie zostały spłodzone przez "alimenciarzy". Normalnych rodzin nie ma! Nie może być, bo to by zburzyło teorię, że macierzyństwo jest wcielonym złem. A poza tym, to nikt nie mówi o tym, że za wcześnie też jest dobrze. No ale jak młode dziewczyny mają takie autorytety, które każą im robić co się chce, każą im prowadzić wolne życie seksualne i wmawiają im, że pójście do łóżka ot tak, dla rozrywki, to normalka... W końcu same się puszczają na prawo i lewo od najmłodszych lat, więc jaki niby miałyby dać przykład. Oczywiście kościół i jego nauki, tradycyjny model rodziny, miłość, wzajemne poszanowanie, to są przecież głodne kawałki, więc nie warto sobie nimi głowy zawracać. To kto ma do cholery wychować te dziewczyny, żeby nie zaszły w "przedwczesną ciążę"? Młynarska? Jakiś gej? akademia gender?
Inne z kolei, uszły cało przed przedwczesną ciążą, więc zdołały zdobyć wykształcenie. Zasuwają w korpo. Mają nawet etaty: „Kochana! 1000 innych osób czeka na Twoje miejsce. Nie ma ludzi niezastąpionych!”. Mają kredyty we frankach i nerwicę. Po 30. zaczynają się serio zamartwiać, czy uda się im tak to wszystko poukładać, żeby jednak urodzić dziecko, może nawet dwójkę. Marzą o tym. Ale paraliżuje je strach. Babcie daleko, godnego zaufania, publicznego żłobka w pobliżu brak. Niani trzeba zapłacić tyle, ile się samej zarabia. Przestać pracować na trzy lata? I co potem? Jak wrócić do pracy? A co gdyby coś poszło nie tak z ojcem dziecka?
Dlaczego Młynarska autorytatywnie stwierdza (znowu), że wszystkie Polki, które się wykształciły, pracują w "korpo" (co to k.... jest?) i mają nerwicę, oraz kredyty we frankach? Po prostu Młynarska układa sobie jakiś scenariusz i za chwilę próbuje nam wmówić, że według tego scenariusza żyją wszyscy. No i niani trzeba zapłacić... Może takie "wykształcone suki" nie wyobrażają sobie wychowania dziecka bez niani, ale w rzeczywistości tak nie jest. Matki Polki nie miały i nie mają niań. Od wieków rodzą i wychowują dzieci i jakoś sobie radzą. Albo pracują i wtedy pomagają dziadkowie, albo dziadkowie nie mogą pomóc, więc siedzą same z dziećmi. Mąż pracuje. Ach, zapomniałbym... W świecie "wykształconych suk" nie występuje takie słowo jak mąż. To jest zło! Po paru latach, jak dziecko podrośnie, można wrócić do pracy. Powtarzam, można, a nie trzeba. Takie puste k...wiszony tego nigdy nie pojmą, ale zawód Mamy i Pani Domu, to nie jest zawód gorszy, niż dajmy na to manager. To jest bardzo dobry zawód, choć nielekki. I trzeba mieć do jego wykonywania predyspozycje. Prestiż? Najwyższy z możliwych. Wychowujecie młodego człowieka. Wyjątkowego. To od Was zależy, kim będzie, jak dorośnie. Może drugim Hitlerem, a może Einsteinem. A może drugim Bethovenem. A może wielkim uczonym, który wymyśli lekarstwo na raka? Czy to nie jest fascynujące i najtrudniejsze wyzwanie w całym waszym życiu?
Ja sama, będąc samotną matką, zagrałam w wielu filmach i spektaklach, po czym zmieniłam zawód i zajęłam się reżyserią i wymyślaniem reklam...
Ten fragment pomińmy, bo nikogo nie interesuje kariera Pauliny Młynarskiej...
Jak mogą? Suki! Nie tak się umawialiśmy!
Ale kto? Ale z kim? Hej! Ta umowa już dawno wygasła. Kobiety mają dość odmawiania sobie tego, co ich mężowie uważają za należne im jak psu micha: kariery, pieniędzy i prawa do spełniania swoich ambicji. Tu jest pies pogrzebany. Dopóki nie przekonamy męskiej połowy świata, że posiadanie potomstwa to W POŁOWIE także jej sprawa, kobiety mające dostęp do antykoncepcji nie będą się z własnej woli pisać na ryzyko utraty pracy, pozycji, zdrowia i osiągniętych wygód.
Ależ oczywiście! Macie prawo do spełniania swoich ambicji! Ile tam was jest? Półtora procenta? Tylko że wtedy żaden normalny facet nie będzie chciał mieć z wami dzieci, ani w ogóle mieć z wami do czynienia. Młynarska to wie najlepiej, w końcu już czterech dało sobie z nią spokój. Powtórzę to po raz kolejny i ostatni: Nikogo nie obchodzi wasze życie. Chcecie robić karierę i spełniać swoje ambicje? To róbcie. I nie mówcie pozostałym 98,5 procentom, co mają robić. A co do męskiej połowy świata... Gdyby Młynarska miała rozum, a nie tylko miejsce na niego, może by zauważyła, że faceci, którzy są normalnymi ojcami, w normalnych rodzinach stanowiących 98,5 procent ogółu, są zazwyczaj w równym stopniu odpowiedzialni za potomstwo, co ich partnerki. Zmieniają pieluchy, karmią butelką, wstają w nocy, chodzą z dziećmi na spacery i biorą dodatkową pracę w weekendy, żeby móc z rodziną pojechać nad morze. Istnieje oczywiście patologia, ale jest to margines. Jakieś półtora procenta.
A pozostałe 98,5 procent kobiet w wieku rozrodczym, które za sprawą dyktowanej przez episkopat polityki nie mają dostępu do antykoncepcji, tylko się śmieje z tej smutnej, bogatej pani ze spotu i kręci kółka na czole. Szkoda, że tyle kasy poszło na strzał kulą w płot. Są bowiem osoby, do których rzeczywiście warto by było skierować mocny, budzący poczucie odpowiedzialności, komunikat, w związku z tym, że w Polsce rodzi się mało dzieci
Młynarska oczywiście pieprzy bez sensu, jak zwykle zresztą. Jaka dyktowana przez episkopat polityka? Kobiety chcą mieć dzieci, faceci też! Od zawsze chcieli! Co tu ma jakakolwiek polityka do rzeczy? Weź ty się walnij w ten pusty łeb, ty głupia babo! Od wieków ludzie się pobierają, zakładają rodziny i płodzą dzieci, bo tak zostaliśmy stworzeni. Chcemy mieć dzieci, chcemy je wychować, zapewnić im przyszłość i cieszyć się na starość wnukami. Dzieci dorastają, zakładają swoje rodziny i ludzkość trwa, jako gatunek, przy okazji się rozwijając. Oczywiście zdarzają się upośledzone osobniki, takie jak Młynarska, które mają zaburzenia psychiki i nie wiedzą właściwie, czego chcą, ale stanowią one zaledwie półtora procenta ogółu. Margines.
Kończą się czasy, kiedy usadzanie i wpędzanie kobiet w poczucie winy przynosiło realny skutek.
Darujcie sobie. Wiecie kto my jesteśmy? Jesteśmy dożarte suki. Chcemy połowy świata, połowy kasy, połowy pracy i połowy zmartwień związanych z posiadaniem potomstwa. Połowy.
No i j...ł was pies. Bierzcie cały świat. Nie połowę, cały. Wymyśliłaś sobie świat, który istnieje tylko w twoim chorym feministycznym umyśle. Wymyśliłaś sobie, podobnie jak inne głupie pindy nazywające siebie feministkami, że faceci wpędzają was w poczucie winy, zmuszają was wespół z episkopatem do rodzenia dzieci i w ogóle są to wstrętne samce, które "obżerają się na bankiecie życia, przy którego stole usługuje kobieta". Określiłaś siebie i tobie podobne, najlepiej jak tylko się dało. Niestety, po przejrzeniu dwunastotomowego Słownika Języka Polskiego PWN, nie znalazłem takiego słowa, jak "dożarte", więc zostaje tylko to drugie słowo.
Suki...



Komentarze
Prześlij komentarz